Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/147

Ta strona została przepisana.

to też człowiek przewrotny i fałszywy był — złym duchem.
Najwstrętniejszym i najbardziej znienawidzonym typem był Judasz Iskaryota. Ileż to wiekowi znęcano się nad jego postacią!
Młody nadreńczyk wytrzymał mężnie tortury, zaprzeczał dowodowi Detmolda, który tak silnie przemawiał na jego niekorzyść — a był to kawałek rękawa od jego sukni, znaleziony w ręku trupa bednarza; zaprzeczał znalezionym u siebie fałszywym talarom, — ale gdy zdradziecki kuternoga wymienił go jako wspólnika, spuścił głowę z rozpaczą i czekał śmierci.
Zbliżyła się ona szybko w postaci oprawcy, który w kwadrans po odczytaniu wyroku wszed do więziennej celi.
Był to olbrzym atletycznej budowy, z ciemną brodą prawie do pasa, z lewem okiem zaszłem krwią.
Urodzony Wielkorus z Nowogrodu, któremu Hanza wydrzeć kazała język. Za co? To już pozostanie na zawsze jej tajemnicą. Używano go do dźwigania ciężarów i kazano spełniać funkcyę kata.
Skinął na więźnia i miał się z nim do wyjścia, gdy około dziesięciu ludzi, zaczajonych w korytarzu, na których czele był brat ślubny Otberta, Folchard, wpadło do celi i uprowadziło więźnia.
Olbrzym patrzał na to spokojnie i ani jednym ruchem nie zaprotestował; uśmiechnął się tylko dziwnie i wyszedł zwolna z celi.
Nie do niego należało uganiać się za zbiegiem, ani wołać pomocy.
Tymczasem do dziesięciu obrońców Otberta przyłączyło się na górze mnóstwo innych.
Zawrzało buntem.