Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/149

Ta strona została przepisana.

Detmolda, zawezwał go do kantoru, nakreślił słów kilkanaście na pergaminie, przyłożył pieczęć i podał oprawcy.
Była to jego wolność.
Za tyle go sprzedano Hanzie.
Wracał do rodzinnej ziemi, ale — bez języka.
Schował starannie papier, potem otarł łzę z krwawego oka.
Niewola — to chyba największa z plag, co trapiły wówczas ludzkość. Pomimo że koncylium londyńskie potępiło ją jeszcze w roku 1102, ciągnie się ona prawie do połowy piętnastego stulecia, Słowiańską krwią kupczono na rynkach Europy, a towaru tego dostarczała obficie Hanza.




XXIV.
Dom bez lokatora.


Folchard prawie był oszalały z rozpaczy i wściekłości.
Ten fanatyczny umysł dniem i nocą marzył o zemście, bo mu tak kazały śluby braterstwa, które uroczyście zaprzysiągł Otbertowi.
— Krwi! krwi! za niewinnego Otberta, choćby to miała być krew najdroższa.
Poprzysiągł zemstę na hostyę, którą pożywał po spowiedzi.
Dla takiego człowieka świat tętnił jedną myślą, widniał jednym obrazem, oddychał jedną chęcią.
Nie rozumował, nie roztrząsał. Dla niego wszyscy,