Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/163

Ta strona została przepisana.

Ale, zanim Folchard się zdecydował, stanął na podwórku Olderman, otoczony silną strażą łuczników, wraz z Detmoldem.
— Oto wasz wierny sługa, Luder, a to Wachman Frosch, a ten znów Folchard! — rzekł Olderman ironicznym tonem do Detmolda. Z kimże to oni staczali tę walkę? Luder zabity, Frosch ledwie żywy, a Folchard prawie umierający. Nieście ich żywych i martwych do sali posiedzeń i otoczcie strażą, a my przetrząśnijmy ten dom zbrodniczy.
Detmold uśmiechnął się:
— Nie powiedziałbyś tego o nim przed dwoma miesiącami.
— Czem byłem, już nie jestem.
— Zobaczymy.
Rzucił przytem tak przeszywającym wzrokiem na Bonara, a tyle w nim było piekielnej ironii i ukrytej radości, że ten zadrżał.




XXVII.
Wesele.


— O jakaż piękna ta para! — woła zachwycony tłum, towarzyszący orszakowi ślubnemu Rudolfa i Elżbiety.
Panna młoda, według ówczesnego zwyczaju, w wysokiej koronie, której słońce użycza blasków, strzelając światłem w drogie kamienie, podobna do jakie-