Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/180

Ta strona została przepisana.

— Zamordowali nam dziecko, Agato!
Kobieta wydala krzyk straszliwy i padła przy trupie syna.
Tymczasem na rynku zawrzało i zahuczało z tysiąca piersi.
Oto od ulicy Grodzkiej zbliżał się Wawrzyniec Wierzynek w towarzystwie pancernych i wiózł z sobą machiny oblężnicze.
Wawel szedł w pomoc mieszczaństwu przeciw Hanzie.
Zamierzano się nie żartem do gruchotania Kazimierzowskich Sukiennic.
I kto wie, na czemby się skończyło, możebyśmy ich nie mieli dzisiaj, lecz nieprzewidziana okoliczność zmusiła mieszczan do odwrotu.
Ów przedmiot, który widziała pani Agata, przez otwór w zamku, został nareszcie umieszczony w oknie sali.
Kiedy machiny zbliżyły się do Sukiennic i chciały rozpocząć taranem kruszenie murów, nieznany przedmiot w oknie przemówił — a przemówił takim gromem, że wszystkie szyby w oknach Krakowa zadrżały a dom kuternogi, w który uderzyła kula, rozpadł się, jakgdyby zbudowany z klepek.
Trwoga opanowała miasto.
Popłoch. Poczęto uciekać i krzyczeć, że Hanza z piekłem zawarła przymierze.
Śmielsi, którzy jeszcze pozostali, usłyszeli z okna te słowa:
— Precz do domów, gałgany, bo was wybijemy do nogi!
Był to głos Folcharda.
Hanza wygrała, ale był to już jej ostatni tryumf.
Machiny oblężnicze i tarany stały jeszcze długo