Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/182

Ta strona została przepisana.

Kobieta się wzdrygnęła, wydała jęk przeraźliwy, potem rzuciła się na zwłoki syna i rozpłynęła we łzach.
Światło przywróciło jej zmysły.
— Pójdź, ukochana moja, zabierzemy to drogie dla nas ciało i wyjdziemy z tego piekła... na zawsze!
Wyszedł, a za chwil parę wrócił z dwoma żałobnymi braćmi, którzy złożyli ciało na mary.
Olderman, podtrzymując kobietę, szedł za zwłokami syna przez gmach Sukiennic, nie wstrzymany, nie zaczepiony przez nikogo.
Gdy się znaleźli na rynku, zatrzymał się, spojrzał na Sukiennice i wyrzekł:
— Bądźcie przeklęci! Niech pamięć o was zaginie! Niech grom bożego gniewu zmiecie wasz dom, aby i śladu po nim nie zostało.
I obojętny na wszystko, co go otaczało, pociągnął kobietę i szli dalej.milczący, nie widząc, nie słysząc, co się dzieje.
Oto obok nich przeleciał na spienionym koniu człowiek, okryty kurzawą i znojem, krzycząc:
Victoria! Victoria! Pod Grunwaldem! Pod Grunwaldem w Prusiech wielka Victoria!
— Pod Grunwaldem? — powtarzali ludzie, wybiegłszy na ten krzyk z domu. — Co znaczy to nazwisko? Grunwald? Gdzie to? W Prusiech powiada...
A goniec pędzi... aż stanął przed ratuszem.
Wydobył z skórzanego worka papier i kazał stojącemu woźnemu, aby go oddał burmistrzowi.
Potem popędził na ulicę św. Anny i takiż papier wręczył rektorowi akademii. Dalej pognał na Wawel.
Tu mu koń odmówił już posłuszeństwa; biedne zwierzę padło wyczerpane, ale goniec — szczęśliwszy od