Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/30

Ta strona została przepisana.

Gdy wóz otwarto i zbliżono się doń z pochodniami, huk stu gromów i ogień piekielny wybuchnął.
Zdawało się, że ziemia rozpękła na dwie połowy.
Wszystko, co żyło, popadało, potem jęło uciekać w przystępie szału w różne strony, gnane panicznym strachem.
Jęk konających, krzyk rannych, rżenie koni, strugi ognia.
Piekło.
Las stanął w płomieniach.
Kto mógł, uchodził z życiem.
Komu nie dano, znalazł tam grób.
Dotychczas w podaniach ludu zostało wspomnienie o lesie żywieckim, gdzie się piekło rozwarło i czarci Niemców ugotowali w smole...
Był to proch strzelniczy, wieziony przez Hanzę po raz pierwszy do Krakowa.




IV.
Kantor.


W Sukiennicach, obok ratusza krakowskiego, usadowiła się Hanza i urągała ratuszowi, — bo gdy ratusz chciał karać, ona ułaskawiała i brała w obronę, a to, co ratusz, bronił, ona karała.
Silna potęga swych przywilejów, które wycisnęła z niedołężnych władców, drwiła z praw i obyczajów miejscowych.
Była rządem w rządzie.
Gdy co wpadło w tę paszczę, nikt nie był w stanie jej tego wydrzeć.