Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/33

Ta strona została przepisana.

nice dla pokutników, różańce, pachnidła drogie, kołnierze i szczotki.
Wszystko to rozłożone, jak długa wielka hala.
Światła tu nie dużo, bo go nie trzeba za wiele. Piękny przedmiot będzie pięknym i po ciemku, a brzydki tylko zyskać może.
Kupcy poza Sukiennicami to tylko filie Hanzy.
Ona sama, jedyna, panią, samowładną.
Oto jej kantor, albo faktorya, jak zwano wówczas.
Wchodzi się do niej po wschodach krytych, zewnątrz budynku.
Jest to duża, sklepiona izba o kratowanych oknach.
Przed wielkim stołem, zawalonym księgami i papierami, stoi Olderman Reinhold von Bonar z Ingermanlandu, głowa, faktoryi krakowskiej. Ma przy sobie sekretarza, Detmolda Schwarzbacha.
Reinhold jest mężem lat czterdziestu, poważnego i rozumnego oblicza, z dziwnie pięknemi, niebieskiemi oczyma, które wydają z siebie jakgdyby magnetyczny jakiś urok. Z pod beretu czarnego, obszytego futrem, kręcą mu się blond włosy i spadają w puklach aż na ramiona.
Postać barczysta, wzrost piękny, ruchy poważne i szlachetne. Widzieć można takich na portretach Holbeina lub Dürera.
Człowiek to na pierwszy rzut oka wzbudzający szacunek i zaufanie.
Oparł się obu rękoma o stół i zamyślił głęboko, podczas gdy sekretarz z podniesionem piórem badawczo w niego patrzy, czekając na dyktando.
Jest to figura sucha i pożółkła, jak wszyscy ludzie inkaustu. Ma wydatne policzki i nos dość duży; przy-