Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/66

Ta strona została przepisana.

aby przez to nie uzuchwalać innych rozbójników i nie dyskredytować związku.
Było to dyplomatycznie, ale nie bardzo zręcznie, bo są rzeczy, których ukryć nie można, a przestrzeganie co do nich tajemnicy robi sprawę głośniejszą i straszniejszą,
Cichym szeptem do wszystkich uszu dobiegła potworna wieść, zamieniona w nadludzką jakąś legendę, z której sobie sprawy zdać nie zdołano, bo nie wszyscy wówczas mieli pojęcie, co mógł zdziałać proch i na co mianowicie był wieziony.
Zanim też stanęli w murach Krakowa, już stugębna wieść obiegła miasto.
W wielkiej sali radnej związku hanzeatyckiego, w Sukiennicach na górze, zebrali się wszyscy dostojnicy i rajcowie, mający roztrząsać wypadek obecny.
Na ich czele zasiadł Olderman Bonar.
Spisano szczegółowo inwentarz ocalonych przedmiotów, który porównano z takimże inwentarzem, będącym w skrzynce buchfirera.
Ściągnięto protokolarnie zeznania świadków katastrofy i odebrano od nich przysięgę.
Skrupulatność niemiecka okazała się w całym blasku, nie przepomniano jednego guzika.
Dziś jeszcze podziwiać można te wzorowe inwentarze i protokóły.
Straty były wielkie, obliczono je na sześć tysięcy talarów, nie licząc prochu, który był komisem przesłanym przez faktoryę londyńską dla przewiezienia go królowi Zygmuntowi węgierskiemu na Spiż.
Tym sławnym prochem miał nasz przyjaciel Zygmunt, w połączeniu z Krzyżakami, rozbijać nasze pograniczne zamki.