zmarłego tymi czasy Żyda, widziano, jak szedł Wierzynek na mogiłki rzucono nań uroczyście klątwę.
Wierzynek — wyklęty!
Wiecież, co to w owych czasach znaczyło: klątwa?
To — zagłada!
Taki człowiek nie istniał dla społeczeństwa.
Wolno go było zabić, jak psa, wyrzucić, zniszczyć dom jego, mienie, nawet rodzinę.
Wielki to był tryumf dla Niemców.
Dzień ten nazwany był przez nich: glücklicher Tag.
Do tego wyklęcia zebrano się z całą uroczystą pompą.
W kościele Panny Maryi biskup, ubrany pontifi-caliter, otoczony dwunastu prałatami, trzymając w ręku zapaloną świecę, stanął na stopniach wielkiego ołtarza.
Zabrzmiał ponury śpiew psalmu: Deus laudem meam.
W jedną tylko stronę głównego dzwonu zaczęto bić, powoli.
Każde jego uderzenie to ostry grot w. serce nieszczęśliwego.
Zabrzmiał wreszcie uroczysty głos biskupa:
„Wyklęty jest Mikołaj Wierzynek!
„Przeklęty niechaj będzie w domu i na dworze, przeklęty w mieście i na roli, przeklęty niechaj będzie siedząc, stojąc, jedząc, pijąc, robiąc i śpiąc; przeklęty niech będzie tak, że w nim zdrowego członka nie będzie, od wierzchu głowy aż do stopy nożnej!
„Niechaj wypłyną wnętrzności jego, a ciało jego niechaj robactwo roztoczy!
„Niech będzie przeklęty z Amazyaszem i Zaphirą, niechaj będzie przeklęty z Judaszem zdrajcą, niechaj
Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/75
Ta strona została przepisana.