Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/99

Ta strona została przepisana.

domorośli van Dyckowie i Holbeinowie i oto Sukiennico zawieszono portretami jego wielebności.
Fabrykowano je po dwa, trzy talary. Szkoda, że ząb czasu starł je na miazgę i nie mamy śladu, jak wyglądała ta sympatyczna dla nas figura.
Przejdziemy też nad nią do porządku dziennego a zajmiemy się naszą Hanzą.
Aby wylizać się ze strat, poniesionych przez zniszczenie kompanii kolońskiej, podniesiono kolosalnie ceny towarów. Kraków klął, narzekał, płakał wreszcie, ale płacił, bo ich potrzebował.
Zmniejszono miary i wagi.
Tu wszczął się spór z ratuszem.
Od wieku miał on wmurowaną w ścianę nietykalną miarę, podług której musiano regulować wszystkie miary, i od wieku też — bo jeszcze za Łokietka — na wielkim żelaznym łańcuchu wisiała przed ratuszem waga, z ciężarami na włos wyważonymi.
Hanzie podobało się je zmniejszyć.
Zawrzała wojna.
Tłumy pokrzywdzonych otaczały ratusz, żądając, aby powagą swoją powstrzymał nadużycia Hanzy.
Wysłano ceklarzy i dziesiętników do Hanzy. Hanza dziesiętników i ceklarzy odparła swymi halabardami.
Zapozwano ją przed sąd ławniczy.
Ratusz okazał uchwały i postanowienia królewskie.
Hanza przemówiła talarami i została przy swoich miarach i wagach.
Wtem gruchnęło po mieście, że Hanza bije fałszywe pieniądze...
Talary jej okazały się — cynowe.
Popłoch, wrzawa, złorzeczenia. Wszystko to, co ma jakie talary, leci do kantoru, żądając wymiany.