Strona:PL Witkiewicz-Tumor Mózgowicz.djvu/053

Ta strona została uwierzytelniona.
niała mi, gdym chciał ją uderzyć. Biały Radżdża oddał jej cześć nadziemską.
MÓZGOWICZ
(wstaje)
(Ostatnim wysiłkiem stara się opanować) (wyjmuje rewolwer i strzela w starego Radżdżę, który wali się na ziemię) (krzyczy)
Boy! Lemonsquash!!
(pauza) (mówi dalej spokojnie)
Ja Tumor I., władca Timoru jestem jedynym panem tej ziemi. Bóstwa innego niema.
(Młody Malaj, który wyleciał z kampongu, podaje mu na tacy limonadę) (do białych w kakowych strojach) Dajcie ją tutaj (wskazuje na Izię). (Izia podchodzi do niego i przez chwilę patrzą sobie w oczy. Straszliwa błyskawica rozświetla krajobraz i grzmot wali się z chmur na ziemię).
IZIA
(wybucha niepowstrzymanym śmiechem)
Tumek! Stary kabotynie. Czyż możesz myśleć, że mnie weźmiesz na taką sztuczkę. Ty, stara rozbyczona wydro!
MÓZGOWICZ
(z rezygnacją, patrząc na nią z zupełnem poddaniem się)

Jestem bezsilny! Iziu, Iziu, czemże jest cała matematyka i absolutna wiedza, wobec jednego kwadratowego