Strona:PL Witkiewicz-Tumor Mózgowicz.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.
(Wydobywa kriss z pochwy i przebija się)
Przeklęta bądź biała glisto, dla której zdradziłem wszystko, co było mi święte (umiera).
IZIA
Nareszcie pozbyłam się tego kolorowego gacha.
MÓZGOWICZ
(patrzy na nią z zimnym zachwytem)
Iziu! Jesteś cudowna. Gdyby nie ten szalony upał i nowy pomysł n-tej klasy Tumorów, nie wiem, czy nie zakochałbym się w tobie na nowo. Właściwie jesteś jedyną kobietą która...
(wpada dwóch Malajów w błękitnych turbanach)
(padają na twarz przed Izią) (Mózgowicz okazuje niezadowolenie).
I. MALAJ
Królowo! Łódź przybiła do zatoki Bangaja. Biały wódz idzie tu. Przywieźli nowe bóstwo.
II. MALAJ
Większa jest i tłustsza od ciebie. (spostrzega leżącego księcia Tengah) Lecz cóż to? Nasz wódz martwy, przebity własnym krissem.
I. MALAJ
Sam sobie śmierć zadał według przepisów przodków swoich. (obaj korzą się przed trupem) (robi się zupełnie jasno i słońce zalewa cały pejzaż).