Strona:PL Witkiewicz-Tumor Mózgowicz.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.
IZIA
(poddaje mu się obojętnie)
A tak było ładnie, tak dziwnie! Jaka szkoda, jaka szkoda…
(Green niesie ją omdlałą, na lewo w kwieciste krzewy).
Kurtyna.
KONIEC AKTU II.