Strona:PL Witkowski Nowe odkrycia.pdf/26

Ta strona została przepisana.

wem wstępu do 3 aktu Tannhäusera i powtarza się w opowiadaniu o pokucie bohatera.
W Atenach i w Paryżu usiłowano usunąć obcy dla ucha dzisiejszego charakter melodyi przez to, że zaopatrzono hymn w akompaniament nowoczesny, podkładając akordy. We Franeyi napisał akompaniament Fauré. Hymn miał wywrzeć tak w Atenach, jak w Paryżu, na słuchaczach wielkie wrażenie. Zdaje się jednak, że wrażenie to zawdzięczać należało właśnie akompaniamentowi. O ile hymn zyskać może przez dodanie mu akompaniamentu pod względem estetycznym, o tyle zatraca przez to swój charakter grecki. Ażeby mieć wierne wyobrażenie o nim, należy go słyszeć bez akompaniamentu[1]. Śpiewany unisono, przypomina nieco śpiewy liturgiczne kościelne, które też istotnie pochodzą w prostej linii od muzyki starożytnej. Słuchając go, zapomnieć należy na chwilę o harmonii, w której się wychowaliśmy, a wówczas nabiera hymn wdzięku rośliny egzotycznej.

Hymn musiał być utworem na swój czas wybitnym, skoro doznał zaszczytu, że wykuto go w kamieniu i umieszczono na ścianach skarbca, w centrum życia religijnego starożytności. Mimo to autor jego w najśmielszych swoich marzeniach nie przypuszczał z pewnością ani na chwilę, że utwór jego wstanie z grobu po dwu tysiącach lat i brzmieć będzie nawet na dalekiej północy. Nieśmiertelność nadaje talent; czasem — jak w tym przypadku — ślepy traf. Możnaby powiedzieć, że traf zazdrości talentowi monopolu uwieczniania imion. Dzięki jemu, hymn nieznanego poety przeżył wieki razem z utworami geniuszu Homera, Sofoklesa i Platona.

  1. W ten sposób odśpiewał hymn podczas zjazdu Towarzystwa filologicznego w Krakowie w maju roku 1895 chór uczniów gimnazyum św. Anny pod kierunkiem p. Deca.