które miał przed sobą. „Rafaela, odparł senator; kupiłem je bardzo drogo, przez próżność, już będzie kilka lat. Powiadają, że to najpiękniejsze w całych Włoszech, ale mnie nie podobają się zgoła: barwy zciemniałe, postacie niedość plastyczne i niedość wydobyte z płótna, draperje niepodobne do żywej materji; słowem, cobądźby kto mówił, nie widzę tu prawdziwego naśladowania natury. Lubiłbym obraz jeno wówczas, gdyby mi dawał zupełne złudzenie: ale niema takich. Mam wiele obrazów, ale nie patrzę na nie“.
Czekając na obiad, Prokurant zarządził koncert. Muzyka zdała się Kandydowi czarującą. „Ten hałas, rzekł Prokurant, może bawić pół godziny; ale, jeśli trwa dłużej, męczy, mimo że nikt nie ośmiela się tego przyznać. Muzyka jest dziś jedynie sztuką wykonywania rzeczy trudnych, a to co jest tylko trudne, nie może się podobać na dłuższą metę.
„Wolałbym raczej Operę, gdyby nie to iż uczyniono z niej monstrum, które mnie wstrętem przejmuje. Niech kto inny chodzi oglądać liche tragedje podłożone pod muzykę, gdzie sceny sklecone są jedynie po to, aby, bardzo niezdarnie, sprowadzić parę śmiesznych aryjek, których znów celem jest uwydatnić sprawność gardzieli śpiewaków; niech kto chce, albo kto może, omdlewa z rozkoszy, gdy kapłon jakiś wyciąga rolę Cezara lub Katona, plącząc się niezgrabnie po scenie; co do mnie, oddawna już wyrzekłem się owych lichot które stanowią dziś chlubę Italji i które monarchowie opłacają tak drogo“. Kandyd spierał się nieco, ale z umiarkowaniem. Marcin dzielił w zupełności zdanie senatora.
Siedli tedy do stołu, a po wybornym obiedzie przeszli do bibljoteki. Widząc wspaniale oprawnego Homera, Kandyd pochwalił Jego Dostojność za dobry gust. „Oto, rzekł, książka, która stanowiła rozkosz wielkiego Panglossa, najtęższego filozofa całych Niemiec. — Ja tam nie znajduję w niej żadnej rozkoszy, rzekł zimno Prokurant. Niegdyś wmówiono mi, że, czytając ją, doznaję przyjemności; ale to ustawiczne powtarzanie bitew podobnych do siebie jak dwie krople wody; ci bogowie, którzy szamocą się ciągle nie
Strona:PL Wolter-Kandyd.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.