dziury, zaraz naprawić. Jeżeli na nic — Zelika zaraz wołać i szyć z nowego sukna, za gotowy pieniądz. Napominać moim imieniem, żeby się dobrze uczył, sprawował. Pilnuj, doradzaj, naganiaj! Gdyby zaś, czego Boże broń! — zachorował, tam przy nim dzień i noc masz spać wpodle, a pielęgnować! Jeżeliby kto krzywdził, srogo bronić. Żołnierską w nim duszę krzepić, twardość hartować, po naszemu... Sam wiesz...
Michcik milczał, coraz bardziej w miarę przemowy znieruchomiały. Gdy Olbromski zamilkł i patrzał w ogień, sługa wyjąknął:
— Jakoż to!
— Dosyć!
— Czy się ta znowu, znowu... — zaniesło?...
— O tem milczeć!
Ale stary nie milczał. Zapytał sekretnym sposobem:
— Z Niemcami, czy zaś z Moskwą?
— Kiedyś się dowiesz.
— Jakoż obcym powiadać?
— Na polowanie pojechał w dalekie lasy. Lada dzień wróci. A więcej nic niewiadomo.
— Gniadego i Ośkę na jarmark...
— Teraz idź mi, obroki zasypać, a szczodrze trzem parom. Jedna para pójdzie do miasta z tobą i małym, — ta zaraz z południa. Druga, cugowa, kutemi saniami pójdzie w inną stronę, na odwieczerz. Trzecia pójdzie żółtemi saneczkami, siwą fornalką. Ta ze mną, całkiem na noc. Idź mi sanie ładować! Wicek ze mną pojedzie. Ty do miasta. Stasiński kutemi saniami.
Strona:PL Wszystko i nic (Żeromski).djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.