Po chwili, z głębokiem przekonaniem, choć grzecznie i głosem pełnym szacunku oświadczył:
— Nie wiem, jak to można służyć w wojsku, być oficerem, a potem nie służyć. Jabym tam wiecznie służył!
Machnicki jakoś zawstydził się. Mówił z upokorzeniem:
— Czasami takie jest położenie, że służyć nie sposób...
— No, a dlaczego?
— Jakżeby ci to wytłómaczyć? Mały jeszcze jesteś, przyjacielu. Nie mogę ci tego jeszcze wyłożyć.
— Ja rozumiem...
— Widzisz... Honor nie pozwala.
— Jakiż to jest ten «honor», proszę jegomości? Tatko tosamo mi mówił, że «honor» nie pozwalał służyć. Ale ja nie rozumiem wcale takiego honoru.
— Tak... Widzisz, dawniej naszym wodzem był wielki wojownik, Napoleon...
Hub wtulił głowę w ramiona, przyczaił się, usłyszawszy to imię. Z zaiskrzonemi oczami szeptem spytał:
— A jegomość pan go widział?
— Widziałem, kochanku.
— Blisko? Jak? Tak samo jak tatuś?
— Tak samo. Nawet-em z nim rozmawiał...
— Jegomość pan?... A o czem? Kiedy?
— W izbie chłopskiej, daleko, w Rosji... Mapa leżała na stole, w piecu ogień się palił, iskry strzelały. Daleko wrzała bitwa. Pogrom... Pokazywałem mu na
Strona:PL Wszystko i nic (Żeromski).djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.