swoich, i położyła głowę jego na swem łonie: i przyzwała barwierza, i ogoliła siedm włosów jego i poczęła go odpychać i wyganiać od siebie; bo natychmiast moc odeszła od niego:
20. I rzekła: Philistynowie nad tobą, Samsonie. Który ze snu wstawszy, rzekł w sercu swojem: Wynidę, jakom przedtem czynił, a otrząsnę się: nie wiedząc, że Pan odstąpił od niego.
21. Którego poimawszy Philistynowie, natychmiast mu oczy wyłupili, i wiedli go do Gazy, związawszy łańcuchami, a zamknąwszy go w cięmnicy, żarna obracać przymusili.
22. I już włosy jego podrastać poczynały.
23. A książęta Philistyńskie zeszły się były pospołu, żeby ofiarowały ofiary wielkie Dagonowi, bogu swemu, i weselili się mówiąc: Dał bóg nasz nieprzyjaciela naszego Samsona w ręce nasze.
24. Co téż lud widząc chwalił boga swego i toż mówił: Dał bóg nasz nieprzyjaciela naszego w ręce nasze, który spustoszył ziemię naszę i wielu pobił.
25. A gdy byli dobréj myśli, weseląc się po biesiadach, najadłszy się już przykazali, aby zawołano Samsona, i aby grał przed nimi. Który przywiedziony z ciemnice grał przed nimi, i postawili go między dwiema słupy.
26. Który rzekł pacholęciu, który go prowadził: Puść mię, że się dotknę słupów, na których stoi wszystek dom, a podeprę się na nich i trochę odpoczynę.
27. A dom pełen był mężów i niewiast, i były tam wszystkie książęta Philistyńskie, a z dachu i z sale około trzech tysięcy obojéj płci patrzących na grającego Samsona.
28. A on wzywając Pana, rzekł: Panie Boże, wspomnij na mię, a przywróć mi teraz pierwszą moc, Boże mój, abych się pomścił nad nieprzyjacioły mymi, a za utracenie obu oku jednę pomstę odniosę.
29. I ująwszy obadwa słupy, na których stał dom, jeden z nich prawą ręką, a drugi lewą trzymając,
30. Rzekł: Niech umrze dusza moja z Philistynami. I zatrzasnąwszy mocno słupami, upadł dom na wszystkie książęta i na inny lud, który tam był: i daleko ich więcéj umierając, niźli przed tym żywy będąc, zabił.
31. A przyszedłszy bracia jego i wszystek ród, wzięli ciało jego i pogrzebli między Saraa i Esthaol w grobie ojca jego Manue: a sądził Izraela dwadzieścia lat.
Był na on czas jeden mąż z góry Ephraim imieniem Michasz,
2. Który rzekł matce swéj: Tysiąc i sto śrebrników, któreś sobie była oddzieliła, i na któreś, gdym ja słyszał, przysięgła, oto ja mam, i są przy mnie. Któremu ona odpowiedziała: Błogosławiony syn mój Panu.
3. Wrócił je tedy matce swéj, która mu była rzekła: Poświęciłam i ślubiłam to śrebro Panu, aby z ręki méj przyjął syn mój i uczynił rycinę i licinę: a teraz oddawam je tobie.
4. Wrócił je tedy matce swéj: która wzięła dwieście śrebrnych i dała je złotnikowi, żeby z nich uczynił rycinę i licinę, która była w domu Michy,
5. Który zborek téż w nim bogu odłączył i uczynił Ephod i Theraphim, to jest szatę kapłańską i bałwany, i napełnił rękę jednego z synów swych, i był mu kapłanem.
6. W one dni nie było króla w Izraelu, ale każdy, co się mu zdało prawego, to czynił.
7. Był téż drugi młodzieniec z Bethlehem Judy, z pokolenia jego: a ten był Lewit i mieszkał tam.
8. I wyszedłszy z miasta Bethlehem, chciał gościem być, gdzieby sobie wczas nalazł. A gdy przyszedł na górę Ephraim będąc w drodze, i wstąpił trochę do domu Michasza,
9. Spytan jest od niego, zkądby przyszedł. Który odpowiedział: Jestem Lewit z Bethlehem Judy, a idę, żebych mieszkał, kędy będę mógł, i gdzieby mi się zdało z moim pożytkiem.
10. I rzekł Michasz: Mieszkaj u