domu Michy, zwoławszy się gonili ich.
23. I poczęli wołać za nimi. Którzy obejrzawszy się, rzekli do Michy: Czego chcesz? przecz wołasz?
24. Który odpowiedział: Bogi moje, którem sobie sprawił, pobraliście i kapłana i wszystko, co mam, a mówicie: Coć jest?
25. I rzekli mu synowie Dan: Strzeż się, abyś więcéj do nas nie mówił, i nie przyszli do ciebie mężowie rozgniewani, a zginąłbyś sam i z domem twoim.
26. I tak zaczętą drogą szli. A widząc Michasz, że są mocniejsi nadeń, wrócił się do domu swego.
27. A sześćset mężów wzięli kapłana, i cośmy wyżéj powiedzieli, i przyszli do Lais, do ludu spokojnego i bezpiecznego, i porazili je paszczeką miecza i miasto spalili.
28. A żaden ich zgoła nie ratował, że daleko mieszkali od Sydonu, a z żadnymi ludźmi nie mieli towarzystwa ani sprawy żadnéj. A było miasto położone w krainie Rohob, które z nowu zbudowawszy, mieszkali w niem,
29. Dawszy miastu imię Dan, wedle imienia ojca swego, którego zrodził Izrael, które przedtem Lais zwano.
30. I postawili sobie rycinę, i Jonathan, syna Gersam, syna Mojżeszowego, i syny jego kapłany w pokoleniu Dan, aż do dnia poimania swego.
31. I został u nich bałwan Michów przez wszystek czas, póki był dom Boży w Sylo. Na on czas nie było króla w Izraelu.
Był niejaki mąż Lewit, mieszkający w boku góry Ephraim, który pojął żonę z Bethlehem Judy:
2. Która go opuściła i wróciła się do domu ojca swego do Bethlehem i mieszkała u niego cztery miesiące.
3. I szedł za nią mąż jéj, chcąc się z nią pojednać, i łagodnie użyć, i z sobą przywieść, mając w towarzystwie chłopca i dwa osły: która przyjęła go i wwiodła do domu ojca swego. Co gdy usłyszał świekier jego, ujrzawszy go, zabieżał mu z radością.
4. I obłapił go, i mieszkał zięć w domu świekra trzy dni jedząc i pijąc z nim przyjacielskie.
5. A czwartego dnia wstawszy w nocy, chciał odjechać. Którego zatrzymał świekier i rzekl- do niego: Zjedz pierwéj trochę chleba, a pokrzep żołądka, i tak pojedziesz.
6. I siedzieli z sobą i jedli i pili. I rzekł ojciec dziewki do zięcia swego: Proszę cię, zostań tu jeszcze przez dziś, a bądźmy wespół dobréj myśli.
7. Ale on wstawszy począł chcieć odjechać: a świekier przecię usilnie go wściągał i zatrzymał przy sobie.
8. A gdy było rano, gotował się Lewit w drogę, któremu zaś rzekł świekier: Proszę cię, zjedz co trochę a posiliwszy się, aż dnia przybędzie, potem pojedziesz. I tak jedli z sobą.
9. I wstał młodzieniec, aby jechał z żoną swą i z chłopcem: któremu zaś rzekł świekier: Obacz, żeć się już dzień chyli ku zachodu, a wieczór nadchodzi: zostań u mnie jeszcze dziś, a straw dzień wesoło, a jutro pójdziesz, abyś szedł do domu twego.
10. Nie chciał zięć przyzwolić na mowę jego: ale wnet pojechał, i przyszedł przeciw Jebuz, które inszem imieniem zowią Jeruzalem, wiodąc z sobą dwa osły z brzemionmi i nałożnicę.
11. I już byli u Jebuz, a dzień się odmieniał w noc, i rzekł sługa do Pana swego: Pójdź, proszę, wstąpmy do miasta Jebuzejczyków a zostańmy w niem.
12. Któremu odpowiedział Pan: Nie wstąpię do miasta obcego narodu, który nie jest z synów Izraelowych, ale przejdę aż do Gabaa.
13. A tam przyszedłszy, staniemy w niem, albo więc w mieście Rama.
14. A tak minęli Jebuz i szli zaczętą drogą, i zaszło im słońce u Gabaa, które jest w pokoleniu Benjamin.
15. I weszli do niego, aby tam zostali: gdzie gdy wszedłszy, siedzieli