miesiąca, to dusza polska, — i ona ostatnia, która została żywa. I ona węzłem życia swego splata tajemnie przeszłość z przyszłością. Królewna-dusza strzaskanego plemienia, — której zadaniem przyszłość budować i w przyszłość się nieść, — spieszy na mistyczny ślub swój z popiołami, aby i z niej także król-duch się narodził.
A swatami będą dęby z płomieniem na czołach,
A łożem ślubnem będzie stos rycerzy.
(Prolog z Lilli Wenedy).
Bo dzień wczorajszy, zachodząc, zostawił na niebie smugę światła złocistą. To polska poezya. Nie płomień wspomnień skrzy się w jej pierścieniu, ale znicz nadziei, o który dziś zapalić jeszcze można dużo czerwonych pochodni na wędrówkę w przyszłość.
Ślub ideologii dnia dzisiejszego z natchnieniem wczorajszego wieczoru to wielkie misteryum bytu naszego i kultury: myśl nieulękła, strzelista — gdyż tylko przed taką tylko przed nie znającą półśródków, rozsuną