cieszyła. Dwie miał miłości od dziecięctwa przyszły autor Popiela, niby symbol losu swojego i zgonu: pieśń, której pierwszem wcieleniem był śpiew siostry, oraz stary kord ojca, wiszący na ścianie. Czyżby czuł, od piosenek biegnąc dosiąść raźnego bułanka, że przyjdzie mu kiedyś i walczyć i śpiewać?
Na razie chyba nie w przyszłość patrzyła myśl, rozogniona przez dumkę dziewczęcą i szablę ojcowską. Nie wiedzieli pewnie rodzice
że mu do głowy
Już płynie marzeń rój złoty;
Że kiedy uśnie, śnią mu się męże
Skrzydlaci, niby anieli,
W zbrojach i hełmach, w dłoniach oręże,
Odziani w skrwawionej bieli.
Fala tęsknoty niosła go wstecz, ku czasom dokonanym, ku wspomnieniom zagasłym, ku kurhanom, drzemiącym w dalach stepowych, w przeszłość świetną, rycerską, pełną chwały, zamętu, otoczoną aureolą bohaterstwa, dziś ścichłą, nadwiewa-