Strona:PL Wybór poezyi Mieczysława Romanowskiego. T. 1.djvu/021

Ta strona została przepisana.

Nie przeżyć mu godzin, po których błyśnie nowe zorze...
I cichy smutek w dwugłos się niesie z burzową melodyą. Duma wybrańca w akord się spaja z tkliwym żalem ziemi. Ale nad chórem tronuje głos burzy, pragnienie dzikiej melodyi gromowej, namiętność krwawych łun błyskawicy. Burza to oś jego myśli, jego uczuć, jego pieśni. Burza jako czynnik oczyszczający trakt dziejowy, jako deszcz dobroczynny na wysuszoną rolę człowieczeństwa. I burza jako zbawienie dla tego kraju, jako wyzwoliny z duchowej męczarni. I burza jako żywioł pieśniarza i jako melodya, przy której ranny żołnierz ku mogile się pochyli. Burza, zawsze burza...
Życie Romanowskiego staje się gorączką. Jak płomień snuje się wśród drzemiących, jak warta wiecznie czujna staje nocami w śpiących duchów taborze. I bywają chwile, i w takich nocach troski i natchnienia nieledwie czuje ukryty puls świata, że posłannictwo unosi go na skrzyd-