Niech huk trąb nie rozplenia chwały mego imienia;
Czego pragnę, o czem marzę, to — łza.
Dużo skromniejszy i cichszy Romanowski powtarza tę prośbę przed naszem sumieniem:
Że i łza jedna nie spadnie dla mnie,
Chyba stróż anioł mój westchnie za mnie...
Pomników, marmuru, sławy błyszczącej nie daliśmy mu, uczcijmy przynajmniej jego „posąg-imię“.
Długie pół wieku obróciło się, odkąd mu wykopano nieznaną mogiłę. I pół wieku w cichości drzemał jego duch. Aż oto dziś z pod fali milczenia przebił się na nowo jego czysty głos, tak mało nam znany, a taki świeży wdziękiem młodych lat swoich, taki gorący nieśmiertelnem ukochaniem ideałów, taki bolesny naszym wspólnym bólem i tak jasny w aureoli spełnionego czynu! Staje przed nami przedburzowiec płomienny z zerwaną pieśnią