Ta strona została przepisana.
Spisy błyszczą jakby żądła węży,
Kule lecą jak grad, ziemię ryją,
I świszczą i wyją;
Trąby grzmią ze wszech stron,
A co strzał, to komuś zgon.
Z kłębów dymu koniem się wytoczył,
Spiął go, pierwszy między działa wskoczył,
Szablę we krwi zbroczył.
Gdzie był sztandar na wale zatknięty.
Legł u wrogów mąż przy mężu ścięty.
Wtem twarz mu zbielała —
„Wzięte działa!“
Tak walczono na ziemi
A górą leciał anioł z skrzydłami czarnemi.
I zesiedli wojownicy z koni.
Obstąpili towarzysza broni;
On leżał na ziemi.
Konał; — usty spalonemi
Cicho wyszeptał imię —
Imię, co z jego duszą wraz na gwiazdach drzemie.
„Szkoda go nam!“ rota zawołała. —
Wieczór nad nim mogiła już stała. —