Marzyłem — cierpię — kocham — ach! szaleję —
Lecz myśli moje wiedzie szlak słoneczny —
Tam, gdzie harmonii duch przebywa wieczny
I przyszłe ludom tka z promieni dzieje!
Ja wiem, pod jakim ja zrodzony znakiem:
Duch mój nie kwiatem wonnym, ale — ptakiem!
Dwa są nieszczęścia: w jednem serce pęka;
Drugiem rażony duch na chwilę klęka,
Pochyla czoło i patrzy ponuro,
Że mu się słońce zasłoniło chmurą.
O! ale potem, choć w pół jeszcze marzy,
O swej anielskiej wspomni sobie straży,
Blask własny w serce przeleje rozdarte
I znów skrzydlaty powróci na wartę; —
Potem, jak piorun, ku niebu się rzuci,
Rozetnie chmurę w pół... i z słońcem wróci.
Podajcie czarę! — co tam w niej na spodzie,
Wie mój Stróż Anioł. Mnie łza śćmiła oko;
Czuję, że pierś mi krwawy cień przebodzie,...
Czuję, że w duszy ból utkwi głęboko...
Podajcie czarę... Pełna! jeśli zbladnę,
Ocućcie! — Gromem zbudźcie — gdy upadnę!