Płyną... skra jasna niebo rumieni.
„Ratunku!“... w okręt uderzył grom.
„Na łódź, majtkowie! — precz z tych płomieni...
Słyszycie dziki pożaru łom“...
„Płyń z nami“! krzyczą w ogniów powiciu;
Sternik maszt ima... „Pierzchajcie tam!...
Ziemia powita was po rozbiciu;
A ja wygnaniec gdzie wrócić mam?...
„Ziemia — nie moja, — wygnany z ziemi,
W pierzchliwy okręt jam duszę wlał“...
I maszt opasał ramiony swemi,
Jakby go z ogni unosić chciał.
I spojrzał w niebo biedny wygnaniec
I w ciemne bezdno szalonych fal:
Niebo wre łuną, tu morza taniec...
Osada płynie z modlitwą w dal.
Gra wiatr, żar bucha, przestwór spieniony
Co chwila piętrzy z bałwanów gród —
Okręt na szczycie żarem olśniony...
Zda się, że wulkan ocknął się z wód.
Sternik do masztu łono przyciska,
W ogniu już stoi okrętu zrąb.
Spojrzał na północ, z oczu łza błyska...
Słania się fala... padł okręt w głąb.