Hetmani, co szwedzkie kruszyli łańcuchy,
Orłowie sarmackich rycerzy.
Dziś spokój w Koronie; śmierć w bojach nie miała
Dla piersi żelaznych tych gromu,
Więc myślił Rewera: bądź, Panie, Ci chwała,
Żywota dokonam już w domu!
Tam syn mu w sen wieczny zaciśnie powieki,
Po życiu burzliwem i srogiem;
Rozmawiał on z wrogiem jako step daleki,
Dziś pragnie rozmowy już z Bogiem
Tu jego już błonia, bogate tak w plony
Koń stąpa dróżyną zamkową;
Tam rolnik sędziwy swe orze zagony,
I nuci skowronek nad głową.
Rewera tak dawno nie widział już pługa,
Więc stanął, — szczęść Boże! — zawoła,
I patrzył jak czarna krajała się smuga,
I radość błyszczała mu z czoła.
I wzrok się promieni; wtem rolnik się zwrócił,
Poznaje, — pan jego wielmożny;
Więc skoczył od pługa i do nóg się rzucił,
— A witaj, hetmanie, w dzień zbożny!