Strona:PL Wybór poezyi Mieczysława Romanowskiego. T. 2.djvu/051

Ta strona została przepisana.

To ród, co wiecznie z gotowemi kłami
Czyha na krwawe sąsiadów niezgody:
Ty brniesz w ich sidła, zapaleniec młody,
A on na ciebie jarzmo potem wtłoczy.

POPIEL.

W jakąż to przepaść patrzą moje oczy?!
Dałyż starcowi temu przejrzeć bogi?
On widzi, a ja ślepy?... Karmię wrogi!
Karmię krwią moją i tulę do łona!...
Jeśli to prawda — słuchaj, kmiecy synu,
Ja jestem zdolen okropnego czynu.

(Zamyśla się).
(Wchodzi rycerz).
POPIEL (postrzegając rycerza).

Co niesiesz?

RYCERZ.

Królu, wesoła nowina:
Królowa pani powiła wam syna.

POPIEL.

Syna! mnie?... Bogi chwały wiekuistej!
Czyżby wy, święci, weszli w dom nieczysty
Z taką radością, z takiemi promienie?!
O! matko, przebacz ojcu podejrzenie
Królewskie.

(Do Piasta).

Piaście! żmijo ty kłamliwa,
Giń przepadaj!