Strona:PL Wyspiański - Śpiewałem wielkość.djvu/74

Ta strona została przepisana.

Otóż, to — otóż, to: Zgon, wtedy, gdy trzeba,
żeby Mars w pełnej zbroi gnał przez pola!
Tu jest ukryty miazm rozstroju i rozkładu
w malowniczości zgonu. To poemat
dla romantycznych głów.
Kryjcież im czoła w czarne pióropusze
i dajcież im kir na ubiory,
niech się stroją, wojowniki romansów!...
„Los mój mnie wroła, otom gotów, zginę,
zaczem w nieśmiertelności po wieki zasłynę...“
..................
...Więc zagasła
Marsowa gwiazda. Wy, młodzi, wy, młodzi,
wy się stroicie w szlify, w pióropusze,
a zagrobowy laur wabi wam duszę.
Czoła tak dumne, wyniosłe, senackie,
serc czystość, nieprzystępne pychy lackie
mundurami spowite, zatknięte na szpadzie!
Skąd ta żałość, skąd niemoc, skąd śmierci żądanie?
Jakiż się smutku cień nad wami kładzie?
Wasze śpiewy, rozmowy — ukazują groby,
sztandary — otulacie szarfami żałoby,
wy, rycerze, z rozkoszą goniący w podziemie!