Strona:PL Wyspiański - Achilleis.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

Mnie już tych rzeczy nie trza. Tęsknię za czemś w dali,
tęsknię, — tęsknota ta pierś moją pali...

(wóz zajeżdża)

Hej! Wóz po mnie zajeżdża, tam w piasek się ryje.
Konie rżą. — — Przyjacielu, kogóż ci zabiję?

AUTOMEDON
(gdy chce wstąpić na wóz, aby ujął lejce, jakaś siła nie da mu dostąpić)
(wybladły, wylękły przystępuje ku Achilesowi i całuje dłoń jego i uklęka...)
ACHILLES
(zwraca się i postrzega na wozie:)
PALLAS
(w czarnej zbroi ze srebrną egidą, z zapuszczoną przyłbicą)
ACHILLES

O Pallas! O Bogini. Tyżeś przyszła ku mnie.
Będziesz wóz mój wodziła. Powiedziesz rozumnie.
Ponad tłum polecimy, szybciejsi niż błyski.
Prowadź mię. Teraz czuję, żem Bogom jest bliski.

(głaska konie)

Ksantus drży. Lot to będzie! jak lot Apollina.
O matko, patrz ty na mnie, na twojego syna.

(wstępuje jedną nogą na wóz)

Żegnajcie!

(wstąpił na wóz, wesoły)

Patrzę na was półbogiem z wysoka.
Naprzód. — Już przed oczyma świetlna zawierucha.
Pallas!! — O Pallas, ponoś mego ducha!!