Strona:PL Wyspiański - Achilleis.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.
HEKTOR
(odtrąca ją)

Milcz głupia!

PARYS

Rzec: nieszczęśliwa.

HEKTOR

Biadaczko, z tobą zakończę.
Łeb tobie ten kruczy rozwalę,
że język szczekać przestanie.

PARYS

Cóż tobie wadzi krakanie?

HEKTOR

Niech zmilknie!

KASANDRA

Bóg we mnie woła!

HEKTOR
(chwyta ją)
(zwraca głową ku ziemi i dzierży za włosy)
PARYS
(wstaje ze swego miejsca)

Puść ją!!

KASANDRA

Niech mie zabije.

(obejmuje stopy Hektora)

A strzeż ty się człowieka,
co świętą obmyty wodą,
z wodnicy urodzony,
bo ten cię ujmie szpony
ostremi