Strona:PL Wyspiański - Achilleis.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.
(nadsłuchuje)

Słyszysz szept tych ścian
słyszysz szept i jęk tych ziem?
Słyszysz, — uprząż konika
potrząsa dzwonkiem korali?
A tam — patrz — skrzydło orlika
się chwieje. — — A! Księżyc świeci —
Ból — pierś starą pali:
Moje dzieci, — moje dzieci!
Ten dzień, gdyście wy ofiarowali
w tańcach, śpiewie i śmiechu,
na ołtarzu woniące śmieci
rzucając Bogu, — wy bez grzechu.
Gdzieżem ja oczy miał, że w to wierzyłem!?
O marność, ojcze-człowieku!
W zaraniu dni was straciłem
w różach i kwiatach i śpiewie.
Świątynio! Spal cię zarzewie!

(zatacza się)

Świątynio! Spal cię piorunie!

ORSZAK TROILUSA
(zdejmuje bogaty strój z konia świętego)
(Kapy i strój Pozejdona zwijają)
(Każdy chłopak dzierży inną część ubioru)
LAOKOON

Bierzcie wszystko, — a ja tu ostanę w trunie
z synami memi, wężami.

(śmieje się)

A ty wierzył-mi w to, że ja zapłaczę łzami.
Na mnie tu patrzy wieków sto, lat tysiąc