Strona:PL Wyspiański - Akropolis.djvu/116

Ta strona została przepisana.

SCENA 4.

EZAW

W pole, hej w pole, — w lot — na łów!
Obłoki gońcie, — wichrze wiej,
do borów gnam, do kniej.
Rzeźki się czuję, silny, zdrów.
Ojcze, ułowię zwierza! Hej!
Gnaj wichrze, hej, obłoku leć!
Szczęśliwa gwiazdo, świeć mi, świeć.
Będę panem!
Hej, słudzy moi, ze mną w lot
na łów, na łów, na bór.
Zadmijcie w róg!

(zadął w róg)
(słychać granie rogów zewsząd)
(oddala się)
(za nim służba i domownicy)
(prowadzą psy gończe)
(zbrojni w łuki i oszczepy)
(przechodzą).


SCENA 5.

JAKÓB
(wchodzi)
REBEKA
(zbliża się ku niemu, niosąca stroje)

Oto szaty dla ciebie niosę.
Co najprzedniejsze wybierałam.
Nadziej to na się.