Strona:PL Wyspiański - Akropolis.djvu/119

Ta strona została przepisana.
REBEKA
(do syna)

Milcz!

IZAAK

Bądź błogosławion.

(kładzie dłonie na głowę Jakóba)

A teraz idźmy strawy pożyć.

(obejmując syna)
(dźwiga się)
(wiedzie ku głębi syna)
(na którym się opiera)

Jakoś tak szybko złowić zdążył?

REBEKA

Bóg mu poszczęścił.

JAKÓB

Bóg zaciążył
straszliwą dłonią nad mym bratem.

IZAAK

Będziesz rozrastać się i mnożyć.
Będziesz wywyższon i postawion
nad wszystkie inne panem.

JAKÓB

Katem!

IZAAK

Bądź ręką starca błogosławion
na żywot długi.

JAKÓB

W kłamstwa wstydzie.

REBEKA
(do syna)

Oddal się!