Strona:PL Wyspiański - Akropolis.djvu/161

Ta strona została przepisana.
EZAW

Podejmę cię i ukoję.

(obłapia Jakóba, ściskając szyję jego i całując płacze)
JAKÓB

Tylam przemyślał na cię złego,
nienawiść w sercu żywiąc;
bojaźń to gnała mnie do tego,
trwogą mnie nieszczęśliwiąc.

Postrachem byłeś dla mnie, biczem,
co smagał mnie w snach lękiem.
Klękam przed twojem dziś obliczem
z błagalnej prośby jękiem.

Ulituj duszy mojej trwożnej,
ulituj lat przeżytych;
dla jednej chwili życia zbożnej
i dziatek nierozwitych.

Nie sięgaj na mnie, na nich, miecza,
nie karaj, jakom godny;
niech zadrga sercem pierś człowiecza,
choć byłem brat wyrodny.

Ty nie bądź, jakom ja był dla cię,
gdym skradł błogosławieństwo
i nie bierz siłą dzisiaj, bracie,
mnie i mych dziatek w jeństwo.

Niech żywiem spolnie pobok ojca,
byś był błogosławiony;