którą te wizje oddaje, jest jedną z najprzedniejszych zdobyczy impresjonizmu. Weźmy na wyrywki garść nazwisk, które to wybijały się, to już bladły na ówczesnym widnokręgu artystycznym Paryża: Bouguereau, Rochegrosse, Bonnat, Aman Jean, Carolus Duran, Roll, Dagnan-Bouveret, Cormon, Louis Legrand, Puvis de Chavannes, Bastien Lepage, Henner, Detaille, Besnard, Carriére, Gauguin, — jak te wrogie prądy przenikają się wzajem i zwolna w nowy typ przeradzają. A niby brutalny Bastien Lepage byłby obruszył się gniewnie, gdyby mu ktoś był powiedział, że tkwi w nim ta melancholijna zaduma, której Chavannes dał wyraz.
Wyspiański jest naturą zbyt samodzielną i obcym wpływom oporną, by się pod jakibądź sztandar zaciągnąć na ochotnika. Studjując malarstwo i praktycznie i teoretycznie, ogląda i stara się przeniknąć wszelkie jego objawy. Da się w jakąś stronę pociągnąć tylko chwilowo. Możnaby zabawić się w zgadywanie, jakim obrazom przyglądał się dnia tego, kiedy pisał do Maszkowskiego, iż należałoby u nas „zamiast malować wybornego kontura krzyżackiego z modela ekspresa, malować tego samego ekspresa, jako człowieka zarobkującego“; poczem z głębi przekonania dodaje: „Dajmy spokój temu, co zapomniano zrobić w XVI lub XV wieku, a patrzmy dokoła siebie“. Stosunek swój jednak do sztuki współczesnej najlepiej oddaje w innym liście, pisząc: „trzeba widzieć dzisiejsze malarstwo francuskie na to, aby się przekonać, że każdy kierunek i każdy sposób patrzenia na naturę może mieć swoje uzasadnienie... Potrzeba tylko mieć śmiałość