Strona:PL Wyspiański - Dzieła malarskie.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.
Plik:Wyspiański - Dzieła malarskie - Łucznicy.jpg
ŁUCZNICY (projekt do polichromji kośc. OO. Franciszkanów w Krakowie, pastel)1896
(ZE ZBIORÓW PROF. DR. J. NOWAKA W KRAKOWIE)

Z tem zniechęceniem i z tą tęsknotą za Paryżem szamoce się jeszcze lat parę, aż powoli wyrobi się w nim postanowienie męskie, że właśnie tu pozostanie i tutaj będzie pracował. „Powinienem pozostać“ — pisze do Rydla w r. 1897 — „...żadne Włochy, żadne Szwajcarje, żadne nic, tylko kraj, i mam tu wszystko, i znajdę sobie wszystko“.


O tem postanowieniu, o tem „powinienem“ imperatywnem, rzec można, że zamyka jego życiorys. Odtąd cały Wyspiański — to jego dzieła. Z dalszego jego życia zapamiętać jeno trzeba, że trzy lata przed śmiercią został docentem Akademji krakowskiej; że parę lat przedtem ożenił się, a przyszłą żonę był poznał zaraz po powrocie z Paryża rumianą, hożą i dorodną dziewoją; że w ostatnich latach zeszłego wieku padł ofiarą ciężkiej choroby co często przykuwała go do łoża, przejściowo ubezwładniała rękę, zaciężyła na jego usposobieniu i ochocie życia i zabiła go przedwcześnie, osłabić jeno nie zdołała mocy ducha i żywiołowej twórczości.

Do osiedlenia się na stałe w Krakowie skłoniło go i to zapewne, że bodaj chwilowo znalazł tu był pracę i pole działania. Wprawdzie pominięto go przy konkursie na odnowę kościoła Franciszkanów, lecz gdy jego laureat, wytrawny zresztą i dobry rzemieślnik, nie sprostał zadaniu, oddano Wyspiańskiemu już nie zyskowne przedsiębiorstwo robót, lecz projektowanie dekoracji i nadzór nad ich wykonaniem. Bądź co bądź, ziściły się jego marzenia: może swe wizje ucieleśniać i to w starym, gotyckim kościele krakowskim, do którego chadzał dzieckiem wpatrywać się w jego powagę mroczną.
Patronem zakonu jest św. Franciszek z Asyżu, ten mnich natchniony, co wyrzekł się świata dla wizji niebieskich i, w te wizje wpatrzony, świat ukochał; co bratem był i ludziom i zwierzętom i roślinom; umiłowanie wszystkiego uczynił treścią swego ascetycznego życia i w równe ekstazy wpadał na widok cudów religji i cudów przyrody. Wyspiański ma już swą „linję i ton“.