Ta strona została uwierzytelniona.
Takiego wydawcy niema. Więc bierze się do innej pracy. Równocześnie z twórczością literacką — już do końca życia, póki ręka nie odmówi posłuszeństwa — kreśli pastelami portrety, studja, krajobrazy.
Portretów maluje wiele, a głównem i wspólnem ich znamieniem, że nie są tylko portretami. Oko jego jest nawykłe przenikać wszystko do głębi, docierać zawsze do samej rzeczy istoty; a tem okiem patrzy też na twarze ludzkie. Jeszcze przed wyjazdem do Paryża pisał do Myszkowskiego:
„Skoro patrzę na ludzi i obserwuję ich w różnych otoczeniach, doznaję wrażeń dziwnych, przedziwnych, — patrzę, jak na przedmioty, manekiny, pozamykane w różnych klatkach, lub z różnych klatek pochodzące, — w jednej chwili zdaję sobie sprawę z całego „zewnętrza“ i „wewnętrza“ tych ludzi i niema nikogo, nikogo, któryby na mnie nie patrzył cudzemi oczyma“.
On dopatrzy się w nich oczów ich własnych! Po powrocie zaś z Paryża pisze do Laszczki:
„Nie przestaję studjować... Ludzie zaś u nas, co to za skarby, z których mało kto czerpał jeszcze, a jeśli dzisiejsi czerpią, to tak niewyraźnie „piszą“ malując (jeżeli da się użyć tego wyrażenia), że wzory pozostają, jakby nietknięte wcale“.