kodyfikacji. Tej tajemnicy dociekać możemy w sztukach Wyspiańskiego, które sam inscenizował, i w jego inscenizacji „Dziadów“ i „Cyda“. Studjum jego o Hamlecie rzuci nam na nią niewiele światła. Zapamiętać chyba możemy, że „to sztuka wolna, panująca, sądząca, rozkazująca, nie podlegająca mierze i wadze, krom prawdzie i artyzmowi i logice artyzmu“; a poza tem — radę, by zamek w Elzynorze uzmysłowić widzowi polskiemu jako krużganki Wawelu. Natomiast twierdzenie jego, że przeznaczeniem teatru było i jest służyć niejako za zwierciadło naturze, zawiodłoby nas na mylne tropy.
Teatr Wyspiańskiego nie jest szekspirowskiem zwierciadłem natury. Jego teatr służy idei i tej służbie podporządkowuje wszystko, począwszy od odzwierciadlania prawdy życiowej, na jego scenie zbytecznej, bo ta jego scena nie kusi się nawet o udawanie prawdy. Ona jest czemś samoistnem, pośredniem między życiem a marzeniem, jest złudą, świadomą tego, że jest złudą. Wyspiański opowiada, jak raz za kulisami spotkał Lady Makbet: „Nikt nie jest w stanie mi tego wyperswadować, że to nie była Lady Makbet, — ale Modrzejewska“. Lady Makbet, ale jaka? Wszak nie ta historyczna, o której poza bajką szekspirowską nic nie wiedział, ale Lady Makbet teatralna, złożona z Szekspira, z Modrzejewskiej, kostjumu, szminki i kulisów. Ta sztuczna, teatralna Lady Makbet jest dla Wyspiańskiego jedyną rzeczywistością. O tem pamiętać musimy, by zrozumieć jego teatr. Bo on wprowadzi na scenę figury nie prawdziwe, lecz teatralne, sztuczne, i okaże je nam nie w prawdziwych, lecz w stucznych sytuacjach, a jednak i figury i sytuacje staną w naszej wyobraźni prawdziwe, gdyż tkwić w nich będzie prawda, wynikająca z logiki artyzmu. Wyspiański nie dostraja swych postaci do naszych pojęć o prawdzie życio-