Dwóch jest Hamletów w jednym tym dramacie.
Jeden ten, co wierzy w Ducha-ojca i jego słowom bezwzględnie ufa, ten dawny — ten grywany przed Szekspirem, kiepsko napisany, który to dramat Szekspir zamierzał li tylko poprawić i napisać po swojemu, w dotychczasowem swojem ukształtowaniu sztuki dramatopisarskiej, — i ten pisać zaczął.
Ten pisać zaczyna.
Jest porwany w wyobraźni sceną pojawienia się ducha. Kończy może sceny pierwsze — pisze dalej, — reszta ma zostać niezmieniona, tylko już w lepszym tekście.
Ale tu przychodzi pomysł.
Duch rozstrzygałby wszystko?
Skąd jest ten duch?
Szekspir, niebawem autor Makbeta, rzuca podejrzenie na pochodzenie ducha, — podaje w wątpliwość jego słowa — i wiarę w niego; — nie jest w stanie w niego wierzyć inaczej, jak tylko, że zło jest jego początkiem i Szatan.
I Szekspir za nim pójść nie może.
Przestaje pisać.
Szkoda roli.
Dlaczego szkoda roli?
Szekspir tę właśnie rolę później grywał.
Bo możnaby tę rolę rozwinąć i pokazać działanie Ducha.
Bo przecież miała być ta postać w całym dramacie i w całym jego ciągu: więc ważna, więc pierwszorzędna.
Ależ to jest Moc Złego — a ta nie może sądzić i Jedynym być Sędzią.
Jaki sprowadzić Sąd i czyją władzę?
Zaniechać Ducha?
Strona:PL Wyspiański - Hamlet.djvu/22
Ta strona została skorygowana.