Strona:PL Wyspiański - Hamlet.djvu/55

Ta strona została skorygowana.

To więc był pomysł Szekspira. Takie miały być dzieci Poloniusza.
Laertes bawił się w Paryżu doskonale, zupełnie tak, jak to przewidywał Poloniusz w scenie 5tej, w rozmowie z Rajnoldem.
Bawił się w Paryżu zupełnie tak, jak może niegdyś Poloniusz sam; ulegał niektórym wadom »zupełnie tak, jak każda rzecz, która się wyrabia, i takim różnym wybrykom, jakie z młodością i krewkością w parze zazwyczaj chodzą, a więc: kosterstwu, pochopności do zwad, klątw, pijatyk, gadulstwa wreszcie«. —
Ależ toby już jego sławie ujmę przyniosło?
»Bynajmniej« — odpowiada na to pytanie Poloniusz w scenie 5tej, w rozmowie z owym Rajnoldem.
»Bynajmniej«.
To znaczy, że o tem niekoniecznie mają się dowiedzieć na dworze w Danii, to może być zapomniane wreszcie, to może jeszcze przeszumieć; — — zresztą, co najwyżej, możesz mu wtedy Rajnoldzie nie doręczyć pieniędzy, które właśnie ci daję dla niego i on będzie musiał wrócić.
Gdyż właśnie na początku tej sceny 5tej Poloniusz, wyprawiając Rajnolda, aby śledził sprawowania się Laertesa w Paryżu, wręcza Rajnoldowi pieniądze dla Laertesa.
I można sobie wyobrazić, że właśnie Rajnold, gdy przybył do Paryża, zastaje wszystko tak, jak był Poloniusz przepowiedział. Długi Laertesa poza jego plecyma płaci z pieniędzy tych, które przywiózł, a wreszcie samemu Laertesowi oświadcza: wracaj, pieniędzy dla ciebie na dalsze »wyrabianie się« już nie mam i ojciec ci ich nie przyśle.
Wtedy Laertes wraca wściekły na ojca, zły i upokorzony i — odgrywa patetyczną scenę rozpaczy za ojcem