Strona:PL Wyspiański - Legenda.djvu/29

Ta strona została przepisana.

krwawym ołtarzom Twym złorzeczył,
wycinał święte sady.

Ty klęskę na nas ślesz za klęską,
zatrzymaj dłoń zagłady,
pozwól mi chwilę być zwycięską;
być, jak był ojciec włady.

Niemocem legł na długiej słomie,
zabiłaś go Ty mściwa;
zawłok to martwy, śmierć go łomie.
Ostałam nieszczęśliwa.

Nie dla mnie dasz tę szczęsną chwilę,
nie sobie chcę korony;
ostało biednych ludu tyle,
co ma być w brań wleczony.

Daj pogrześć ojca, stos daj spalić,
niech pieśni mu zanucę.
Ślubujęć zamek w proch rozwalić,
gdy jutro w Sławie wrócę!

Tu na tem miejscu Tobie stawię
świątynię ołtarzysko.
Śmierć biorę. Śmiercią wszystko zbawię,
Ty zyszczesz spalenisko.

Zabiłaś jemu w zwadzie synów,
mnieś miecz zbójecki dała.
Któż jestem?, — wołasz mnie do czynów,
żem jedna się ostała.