Hej, gdzieś od Wisły idą chórem,
pląsają senny taniec;
guślarz ich ruchy znaczy kosturem,
wiślanych wodnic braniec.
Za jego laską wodzą okiem,
gdzie jego kostur skinie,
powolnym dziwno sennym krokiem
na czarów snu godzinie.
Księżyc je światłem siną barwą
pławi we swoich blaskach;
świetlani raz w świetlanych brzaskach
raz mroczną mroczni barwą.
Na przodzie idzie pastuch stary,
zgorzała twarz brązowa
i worek na łbie prosty szary
i on to gra na piszczałce
a za nim idą dziwne pary
rusałczane, pół-nagie,
kwiatami abo liściem okryte
a znów wilkołaki i rusałki
rozmaite, odziane skórą;
koźlaki, baraniogłowy
i inne z różnym łbem,
chowańce Wiślanej wody,
topielce. Piszczałka smętna
jakąś nutę wspomina lubianą,
jakby z ptasich świegotów wołaną.)
Spłynie klęska, jako woda,
spłynie, wróci mir;