Strona:PL Wyspiański - Legenda 1897.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

żów z ogromnemi hełmami rogatymi na głowach; na szerokie blachy zbroi szare długie draperye szat i płaszczów przyrzucone; w dłoniach długie białe laski, których zakończenia przedstawiają wyrzeźbioną rękę; torby przerzucone przez ramiona; biorą z nich dojrzałe jabłka żółte i rumiane i podają Krakowi, chyląc się nad leżyskiem).

KRAK.  jabłka mi podają z toreb
czerwone, świeże,
miła woń jabłek;
jakoś nie udzierżę
w garść nic z tego, co widzę
(uśmiecha się do widziadeł).
ŚMIECH  (szeptem).
zwiduje mu się cosi.
ŁOPUCH.  przyszły do niego mary wojowników
pożalić go
za słońca czerwonym płomykiem
przyszły.
ŚMIECH  (szeptem — nucąc).
bywajcie!
Gońcami
idziecie
z daleka?...
ŁOPUCH  (szeptem — nucąc).
bywajże, —
za nami
las, góra
i rzeka —
KRAK.  szeptacie... —
króle moje wy kochane, —
nademną chylą się