Strona:PL Wyspiański - Legenda 1897.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

ukoronione głowy.

(widziadła szeptają miedzy sobą i dając znaki Krakowi, chylą nad nim laski).

KRAK.  więc ja też król, też król;
dzięk wam serdeczny
za owoc piękny,
w gębie się rozpływa,
jak miodu plaster świeży
(z radością)
och, och.....

(Śmiech z żałości opuszcza mimowolnie rękę na stróny; stróny jękły; widziadła znikają).

KRAK  (zrywa się, jakby ocucony).
co to tak dziwno jękło
........
rozwiali się we mgły...
ŚMIECH.  to jęknęła lira
bom ręką trącił,
ręka mi opadła na stróny.
KRAK.  a toś płakał może;
Śmiech byłeś na pociechę Kraka,
żal ci,
że jutro już nie będzie Kraka,
coby się śmiał.

(Śmiech wybucha płaczem).

KRAK.  widzisz, żeś płakał; —
Krak mrze, Krak nie może na brań,
nie może Krak na wojnę —
(weselszy)
oni mówili mi,
jakobym ja był im równy
i jakobym ja takiego ducha