Strona:PL Wyspiański - Legenda 1897.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

WANDA  (zasłuchana, w zapamiętaniu patrząc przed siebie).
wysoko, niedostępnie ginąć,
w śmiertelnej ranie grot unosząc z sobą,
orłów szerokie skrzydła rozwinąć
i skryć się czarnych chmur żałobą.
(pochyla się ku harfom)
te lutnie,
gęśle te, dziwny czar mają
i koją serca ból
w rzewnym strón jęku,
zwolna oddala się przykrego lęku
zmora...
KRAK  (rozdraźniony).
a to grajcie wy, dwaj starzy,
niech król mrze przy dźwięku; —
niech w harf lubym, tęsknym jęku
budzi się królewna
(drwiąco)
skoro w niej się taka chowa
tęskna dusza śpiewna,
że jej trzeba grać jak dziecku,
utulić, kolebać,
grajcie
(z patosem)
niech Wawel leci w gruzy,
niech się gród Kraka dumny burzy,
gdy mrze Król-Krak, ostatni Wój
i niema komu pójść na bój;
(ze zgrozą)
jęk strón niech idzie w pokolenia
niech im nasz śpiew