Strona:PL Wyspiański - Legenda 1897.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

z wałów,
byleby dziś ich zgonić.
ŁOPUCH  (ciągnąc Śmiecha na bok).
widzę, że nie ostoją;
zapuścić bronę,
zamknąć ode świetlicy;
jak się ujrzą odciąci,
będą się ostrzej bić.
ŚMIECH.  bić będą i wyginą
w orszak długi popłyną
za królem.

(Łopuch i Śmiech zapuszczają bronę z palów jodłowych, która ciężko, z hukiem zapada, chwilę obaj stoją po bokach nieruchomo, przerażeni własnym czynem).

GŁOSY.  — hej Krak!
— żyj Krak!
— a cóż to?
— zapadła ciężka brona!
ostalimy odciąci!
— hej Krak! królewna!
— patrzcie ino, Krak leży
wyciągniony,
a królewna zawodzi
a za stopy ramiony
obejmuje...
— nie żyw już Krak
— Krak nie żyw
— puśćcie nas, puście nas
— królewno puśćcie nas
— za nami ostre lecą włócznie
— groty nas jadem trute kolą.

(Wanda wylękła odwraca się klęcząca ku bronie).