Strona:PL Wyspiański - Legenda 1897.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

(górą na prom wstępuje Wanda, za nią Śmiech, Łopuch i wielu ziemiaństwa).

RUSAŁKA.  ot idzie.
WIŚLANKA.  po promie stąpa
słyszysz, słuchajno.
RUSAŁKA.  widzisz, ta zamyślona,
u steru teraz stoi,
na głowie kłobuk złoty
cud snycerskiej roboty
ze skrzydłami złotemi
na uszy, — niby korona.
KRAK.  te mi podwodne blaski oczy rażą,
nie dojrzę dobrze,
a to ta, z tą twarzą
rumienną.
RUSAŁ.  zgasić wody błysk
przysłonić skarby na głębinie,
niech fala ciemna wpłynie.

(podwodne światło gaśnie, tylko dalekie perspektywy z podwodnego zakrętu Wisły prześwietlają. — Przednia głąb wody robi się ciemna).
(Wanda stoi w słońcu; na głowie jej się świeci błyskający hełm złocony).

WIŚLANKA.  patrzajże
cudna!
RUSAŁKA.  co się zwróci,
co się ruszy
znać, że to królowa;
znać, że jej się pali w duszy
żar.
WIŚLANKA.  stary pod wąs się uśmiecha