Sen jest przestrogą bożą nam zesłaną i połową prawdy.
Lat temu dwadzieścia miałam także sen...
..........
I pamiętasz go?
Sen tenże sam.
........
— Po urodzeniu się naszego syna, patrzyłam na niego zaciekawiona i dziwno wydało mi się dać życie tej małej, świeżej istocie, która w sposób niedołężny, niemowlętom właściwy, zaczynała wolę swoją objawiać; wolę, której zawiązki widziałam, że nie z mego wyszły ducha. —
— Dziwno mi było patrzeć na wątłość i kruchość jego ciałka maleńkiego, które z dniem każdym niemal zmieniało się w oczach moich...
— Zdawało mi się, że życie tleje, niejako iskra w tem dziecku; że tlejąc, żarzy się i iskrzy życie i że, gdy iskry się wyżarzą wszystkie, skończy się istnienie.
— Jakiejże pieczołowitości, staranności, kochania i bojaźni potrzeba, ciągłej bojaźni...
I odtąd byłam w ciągłej bojaźni.
..........
— Aż siódmej doby miałam sen:
Trzy Parki weszły do komnaty i przystanęły nad rzeźbioną kołyską dziecka. — Nie śmiałam drgnąć