gdzie, myślę, że nie zapomną o nagrodzie za moje zdyszane piersi i biegłość nóg.
Ach, dzień ten dziwne przynosi zdarzenia; niechże się skończy prędko, póki nieszczęście nie rozgości się na dobre w moim domu, spokojnym dotąd.
Orszak dziewic powraca śpiesznie, w popłochu i, mijając pałac, przechodzi terasą na tyły budynku; przechodzi w milczeniu, unosząc te same wieńce i naczynia.
Królowej nie widzę wśród tych panien spłoszonych i trwożnych.
Słyszę zawodny jakiś jęk skargi czy żalu; jakieś wołania ze strony niższej terasy ogrodów.
Poznaję, to głos królowej.
Jakąż to wieść, stugębna Famo, zachowałaś nam na dzisiaj wieczór.
— Któż rano, gdy wstaje, zapowiedzieć może koniec dnia i mówić z góry, że dzień będzie zwyczajny i że nic zajść nie będzie mogło niezwykłego.
Małżonkę moją słyszę żałującą i zawodzącą głośno; — o Diano! powstrzymaj gniew twój i nie bierz mi syna; — raczej już we mnie gódź gromy twego łuku srebrnego; niech pod ciosem padnę